Siedmioro nastolatków przestaje chodzić do szkoły przez otaczające ich problemy. Pewnego dnia ich lustra zmieniają się w portale prowadzące do opuszczonego, magicznego zamku, który stanie się ich bezpiecznym schronieniem. Jego strażniczka, Wilczyca, ma dla nich specjalne zadanie: muszą odnaleźć klucz, który pozwala spełnić jedno życzenie. Jednak zamek kryje w sobie wiele tajemnic i niebezpieczeństw… Książka otrzymana dzięki współpracy recenzenckiej z wydawnictwem We Need YA.
Akcja książki porywa nas do magicznej Japonii. Główną bohaterką jest Kokoro, nieśmiała, zamknięta w sobie dziewczynka, która boi się zdradzić innym skrywane przez siebie tajemnice. Jej życie zamieniło się w piekło, kiedy zaczęła uczęszczać do gimnazjum. Od wielu miesięcy nie pojawiła się w szkole, a czas spędza w większości na oglądaniu kolejnych programów w telewizji.
Jednak wszystko się zmienia, kiedy lustro w jej pokoju zaczyna magicznie świecić. Dziewczynka przenosi się do tajemniczego miejsca, w którym znajduje się ogromny zamek. Okazuje się, że do zamku została ściągnięta siódemka dzieci, a ich zadaniem jest odnalezienie klucza do specjalnego pokoju, w którym można spełnić jedno swoje życzenie. Oczywiście, tylko jedna osoba może wygrać i spełnić swoje najskrytsze pragnienia. Wraz z upływem czasu między dziećmi zaczyna się nawiązywać nić porozumienia, a nawet pierwsze przyjaźnie.
Książka porusza tematykę zdrowia psychicznego wśród nastolatków. Każda z postaci zmaga się z różnymi problemami, które przeszkadzają im w normalnym funkcjonowaniu. Dla mnie była to trudna lektura. Nie tyle z powodu fabuły, a przez sam fakt tego, jak czuły się te dzieci. Nie byłam w stanie zrozumieć tego, w jaki sposób rodzice mogą traktować tak swoje pociechy. Obojętność, porzucenie czy po prostu brak czasu – to tylko niektóre z problemów opisanych w tej książce. Było mi po prostu ich szkoda, kiedy bohaterowie pozostawieni sami sobie poszukiwali pocieszenia i chociaż odrobiny ciepła wśród nowych znajomych.
Przeczytaj też: „Smoczy Jeździec” – omówienie książki
Autorka w całej historii porusza wiele wątków. Moim zdaniem, aż zbyt wiele. Dostajemy tutaj natłok teorii, postaci i ich problemów, ale też wiele niepotrzebnych wydarzeń. Książka momentami się dłuży i kiedy mogłoby się wydawać, że wiemy, na czym będzie polegać magia zamku, autorka atakuje nas kolejnymi zaskakującymi wydarzeniami. Domyślam się, że dla niektórych osób taki typ książki może być ciekawy i wciągający, jednak dla mnie był po prostu męczący. Nie byłam w stanie w pełni wciągnąć się w wir wydarzeń.
Uważam, że sam magiczny świat, który pozwala uciec dzieciom od ich rzeczywistych problemów jest czymś wspaniałym. Doceniam, że autorce udało się uchwycić nawiązywanie się więzi i prawdziwe emocje, jakie towarzyszyły bohaterom przez cały przebieg historii. Jednak próba podejmowania dodatkowych wątków magicznych oprócz tytułowego zamku wprowadza lekki zamęt. Nie wiadomo już, czy mamy się skupiać na szukaniu klucza, czy jednak na analizowaniu świata, w jakim żyją postaci.
Sama postać Wilczycy, czyli duchowej przewodniczki po zamku, była ciekawym nawiązaniem do baśni. Dziewczynka nazywa swoich podopiecznych czerwonymi kapturkami i daje im podpowiedzi do rozwiązania zagadki pokoju życzeń. Jednak tajemnicza istota skrywa też swoją mroczną stronę, którą poznajemy pod koniec historii. Mogłoby się wydawać, że dziewczyna nosząca maskę wilka nie powinna się wydawać nikomu niebezpieczna. Jednak pozory mylą. Wilczyca domyka całą historię, zdradzając nam swoją prawdziwą tożsamość, czym poruszyła niejako moje serce.
Zamek po drugiej stronie lustra jest dobrą książką. Podejrzewam, że gdybym była kilka lat młodsza, mogłabym doszukiwać się w tej książce nieco więcej sensu i może bardziej sympatyzowałabym z bohaterami. Jednak warto podkreślić, że książkę czyta się szybko i przyjemnie, pomimo pewnych zawirowań w fabule. Temat przemocy i wyśmiewania przez rówieśników w szkole jest czymś bardzo istotnym. Cieszę się, że książki zaczęły coraz częściej poruszać takie ważne tematy, dzięki czemu nienawiść i przemoc przestaną być społecznie akceptowane.
Z wielką chęcią poznałabym dalsze losy tych dzieci, mimo tego, że zakończenie daje nam nieco przedsmaku tego, co się z nimi będzie działo. Każde z siedmiorga dzieci wniosło do tej książki cząstkę siebie samego. Dzięki temu, że wszyscy byli tak różni od siebie, mogli lepiej się zgrać i zastąpić sobie rodzinę. Czerwone Kapturki łączy potężna więź, której nikt nie złamie. Przez całe życie będą czuć, że ich dobry duch im towarzyszy i pomaga przetrwać trudy dorosłego życia.