Ósmego dnia w Cannes próbowaliśmy zrozumieć pranka Spike’a Lee, sprawdziliśmy, co tym razem o irańskim reżimie ma do powiedzenia Jafar Panahi, by na koniec ujrzeć sylwetkę doktora z piekła rodem, którą postanowił przybliżyć nam Kiriłł Sieriebriennikow.
Mamy „The Room” w Cannes. Uroczo-głupi film od Spike’a, momentami absurdalny w swojej formie i któremu niekiedy bliżej do kreskówki niż procedurala, do którego wydawał się aspirować. Dziwny, zabawny, ale szczery projekt wiejący na kilometr tandetą scenariuszową, ale któremu łatwo dać się ponieść.
Filip Mańka
Projekt absolutnie niezwykły, realizacyjnie czy scenariuszowo często przywodzący na myśl „The Room”, a przy tym wyjątkowo angażujący i śmieszny. Większość scen w „Highest 2 Lowest” wygląda jak z taniego melodramatu – brzydkie zdjęcia (choć raz na jakiś czas zupełnie bez powodu pojawiają się ujęcia z taśmy), dziwny montaż, muzyka brzmiąca jak z royalty free, zupełnie niepasująca do tonu filmu, oraz tandetne dialogi. Tematycznie świetnym uaktualnieniem dla „Nieba i piekła” Akiry Kurosawy jest wątek rapowy, ale w swoim przekazie Spike Lee pozostaje bardzo bezpieczny, płytko podchodząc do społecznych nierówności i prawie nigdy nie krytykując kapitalizmu.
Stanisław Sobczyk
Ahhh, jakie to było dobre! Mam słabość do tak prostych punktów wyjścia, które w błyskotliwy sposób potrafią opowiedzieć o traumach czy patologiach systemu, nie sprowadzając się do prostego wskazania palcem na omawiany problem. Jednocześnie pozostawia dużo miejsca na niuanse czy wewnętrzny dylemat bohaterów. Panahi spełnia wszystkie oczekiwania, budując z tak mikro-opowieści uniwersalny portret podzielonego Iranu i traumy przeszywającej poszczególne jednostki, chcące ułożyć sobie na nowo życie.
Filip Mańka
Jafar Panahi jak zwykle rozlicza się z irańskim reżimem, ale zadaje też ciekawe i trudne pytania o samosądy i domniemanie niewinności. Głównym problemem, jaki mam z filmem, jest jego fabularna prostota i to, że koncept dałoby się z lepszym skutkiem zrealizować jako krótki metraż. Cały czas jednak większość elementów i pomysłów mi się podoba – inteligentne dialogi, subtelny humor i rozważanie nad tym, jak ofiara pod wpływem traumy może upodobnić się do swojego oprawcy.
Stanisław Sobczyk
Niby wszystko jest na miejscu, ale jednak to nadal płytkie spojrzenie na Mengele. Narracja w formie paru splątanych ze sobą okresów średnio mi podeszła i w pewnym momencie Sieriebriennikow zaczyna się powtarzać. Pozostaje jednak całkiem fascynujący, wiele momentów w mocny oraz trafny sposób dotyka sedna postaci, a August Diehl wyciska z niemieckiego zbrodniarza najczarniejsze ekspresje, będąc tym samym najlepszym elementem filmu.
Filip Mańka
Analizuje sylwetkę jednego z najstraszliwszych zbrodniarzy w historii, bardziej niż na obrazie zła, skupiając się na jego wyparciu i żałosności. Choć perspektywa, jaką obiera Kiriłł Serebrennikov jest interesująca, jego film to mimo wszystko dość standardowe kino historyczne, a do tego pełne zbędnych wątków i wtórnych diagnoz. Doceniam, że tym razem reżyser zdecydował się na prostszą, wyważoną warstwę wizualną, bo formalne zabawy w przypadku historii Josefa Mengele byłyby nie na miejscu. Dobrze też, że nie stara się żerować na temacie Auschwitz, a nawiązuje do niego tylko jedną sceną, zresztą wyjątkowo przerażającą i wybijającą się na tle całej reszty.