Relacja z #Cannes2025: Dzień 1. i 2.

Szymon Rogowski15 maja 2025 10:00
Relacja z #Cannes2025: Dzień 1. i 2.

Tegoroczne święto kina na Lazurowym Wybrzeżu rozpoczęte! Przez najbliższe kilkanaście dni w Cannes przyjdzie nam obejrzeć sporo świetnie zapowiadających się filmów. Na pierwszy ogień poszły między innymi otwierające festiwal Leave One Day, przygnębiające Sound of Falling oraz długo wyczekiwany blockbuster, Mission: Impossible – The Final Reckoning.

Filmem otwarcia okazał się francuski komediodramat z elementami musicalu o tytule Leave One Day (w oryginale Partir un jour). Jak spodobała nam się historia o dojrzewaniu i rozliczaniu się z przeszłością od debiutującej w pełnym metrażu Amélie Bonnin? Pełną recenzję możecie przeczytać w tym miejscu.

Leave One Day, reż. Amélie Bonnin

Narzekałem na pomysł na otwarcie festiwalu, ale jednak Francuzi miło zaskoczyli, bo to fajny oraz uroczy debiut. Ma ciekawe założenia formalne i duchowo spina się z zeszłorocznym „Beating Hearts”. Nie będę pamiętał o nim za tydzień ani tym bardziej za rok, bo mimo zauroczenia konwencją, czuć, że jest napisany z podręcznikiem do scenariopisarstwa w dłoni, jednocześnie pozostając nadal zachowawczym kinem środka.

Filip Mańka

Prosty komediodramat o godzeniu się z przeszłością, relacjach rodzinnych i dojrzewaniu niezależnie od wieku. Reżyserka podchodzi do historii z dużą dawką empatii i czułości, ale scenariuszowo widzę tu sporo mankamentów, takich jak skrótowość czy ucięte wątki. Natomiast film ratuje świetny pomysł na wykorzystanie konwencji jukebox musicalu – o ile sama fabuła nie zostanie mi na długo w pamięci, tak otwarcie czy scenę na lodowisku zapamiętam na długo.

Stanisław Sobczyk

Film z gatunku tych, które potencjalnie robią wrażenie tylko w warunkach festiwalowych i pójścia kompletnie na ślepo. Mimo to uważam, że mamy tu do czynienia z naprawdę świetnym debiutem, który równocześnie pokazuje umiejętność reżyserki do tworzenia technicznie sprawnych, dojrzale rozpisanych (jeśli nawet nieco kliszowych) dramatów obyczajowych oraz pomysłowość i warsztat pozwalający na oryginalniejsze zabiegi formalne. Świetne główne role, bardzo naturalna chemia między postaciami, życiowa historia i soundtrack złożony z samych bangerów. Jest to wspaniały film, ale niestety zapomnę o nim pewnie zaraz po Cannes, z wyłączeniem kilku sekwencji.

Łukasz Mikołajczyk

Mission: Impossible – The Final Reckoning, reż. Christopher McQuarrie

Seans filmu w sali Lumière w Cannes, w obecności obsady, nieironicznie nadaje temu doświadczeniu dodatkowe znaczenia. „The Final Reckoning” próbuje sięgnąć nie tyle Mount Everestu, co kosmosu — i niestety ta ekspedycja nie do końca się powiodła. McQuarrie i Cruise postanowili pozostać mesjaszami kina. Bo czemu nie? Ta ambicja czasem przysłania zdrowy rozsądek. Bo gdy zdejmiemy meta-maskę całej serii, pozostaje film z licznymi wadami. Przegadany, niepotrzebnie zagęszczający fabułę, świadomie unikający bycia dziełem, które mogłoby stać na własnych nogach.

A jednak, kiedy Tom Cruise zaczyna biec, a jego włosy rozwiewa wiatr, albo rusza w podróż 2000 mil podmorskiej żeglugi — sala momentalnie traci oddech. „The Final Reckoning” imponuje technicznie, oferując być może najlepsze sekwencje akcji i kaskaderskich wyczynów w serii, a może i w historii kina. To film-wydarzenie. Jedni wsiądą do tego pociągu i wysiądą na najbliższej stacji. Inni pojadą aż na koniec trasy, spojrzą ostatni raz na swoich znajomych, uronią łzę lub dwie i poczują spełnienie, że ta seria w ogóle powstała.

Filip Mańka

Enzo, reż. Robin Campillo

O poszukiwaniu figur oraz męskich wzorców w świecie, który stanął u progu wojny, obracający część tropów kina CoA. Udany scenariusz nie jest wynagrodzony przez reżyserię, która nie uchwyciła delikatności oraz melancholii historii, jednocześnie nie dowożąc wielu istotnych scen. Mimo to pozostaje to dla uniwersalny portret, który jako jeden z pierwszych zgłębia magnetyzm wojny dla młodych i jej pozornego, duchowego oczyszczenia.

Filip Mańka

W schemat coming-of-age wpisuje fascynującego, niejednoznacznego bohatera i potrafi przez jego pryzmat opowiadać o bardzo wielu, szerszych zjawiskach. „Enzo” jest nietypowym spojrzeniem na toksyczną męskość, rzadko spotykaną perspektywą na wojnę w Ukrainie oraz dobitnym, celnym obrazem klasowych przywilejów. Mam wrażenie, że sam scenariusz jest trochę niedoszlifowany, a film na pewno byłby lepszy, gdyby wyreżyserował go Laurent Cantet, ale i tak uważam, że w tej na papierze prostej historii udało się zawrzeć wiele interesujących kotekstów i podejść do sztampowej konwencji na trochę nowy sposób.

Stanisław Sobczyk

Pamiętacie ten skecz z Pythonów, gdzie syn mówi rodzicom akademikom, że zostaje górnikiem? To wyobraźcie sobie to, tylko z dodatkiem wątku wojny w Ukrainie oraz kryzysu męskości i ograne na poważnie, a dostaniecie „Enzo”. To nie jest zły film, ale ciężko mi też go jakkolwiek polecać. Odnosi się wrażenie, że scenariusz na papierze wybrzmiewał o wiele pełniej i mocniej, ale przez to jak reżysersko podkreślono pewne elementy, a inne ledwo liźnięto, całościowo pozostawia z dużym niedosytem.

Łukasz Mikołajczyk

Sound of Falling, reż. Mascha Schilinski

Ambitna, starannie skonstruowana opowieść o śmierci, pokoleniowej traumie, uciemiężeniu kobiet niezależnie od epoki i tym, że w historii nic się nie zmienia, a kolejne generacje ludzi robią dokładnie to samo. „Sound of Falling” zachwyca nie tylko rewelacyjną realizacją, ale i niesamowicie dopracowanym scenariuszem, pełnym paralel oraz powracających symboli. Sam seans był niezwykłym doświadczeniem, bo reżyserka pozostawia widzowi łączenie poszczególnych wydarzeń i odnajdywanie wszystkich fascynujących tropów interpretacyjnych, na czele z nietypowo pojmowaną reinkarnacją.

Stanisław Sobczyk

Opowieść transgeneracyjna w szatach niemieckiego gotycyzmu oraz mrocznej transcendencji. Wbija nie tyle szpilę, co szpadel w rodzinny ból i kiedy jedne linie narracyjne zachwycają, inne pozostają wyraźnie w tyle. Nie urzekła mnie fragmentaryczność narracji i zabrzmi to trochę cliche, ale brat bliźniak filmu, czyli serial „Dark”, wypaczył dla mnie styl tego typu opowieści.

Filip Mańka

Adam’s Sake, reż. Laura Wandel

Zadaje trudne pytania o to, kiedy system powinien ingerować we władzę rodzicielską, czy lekarz może przekraczać zawodowe granice w imię wyższego dobra i na ile szlachetne intencje usprawiedliwiają niewłaściwe decyzje. „Adam’s Sake” to kino zaangażowane społecznie spod znaku braci Dardenne (co akurat nie dziwi biorąc pod uwagę, że to między innymi oni je produkowali), skupione na ludzkich problemach, utrzymane w dokumentalistycznej stylistyce. Podoba mi się podejście reżyserki, lubię moralnie skomplikowaną, niejednoznaczną postać Lucy, jednak nie ulega wątpliwości, że film jest wtórny i przydałoby mu się dodatkowe kilkanaście minut na pogłębienie niektórych wątków.

Stanisław Sobczyk

Two Prosecutors, reż. Siergiej Łoźnica

Zaczyna się bardzo obiecująco, bo jako niezręczna, czarna komedia o stalinizmie w duchu slow cinema. Niestety, bardzo szybko okazuje się, że Siergiej Łoźnica nie ma do powiedzenia o reżimie nic, co nie pojawiałoby się w każdej innej produkcji o nim, a do tego każdy przekaz ubiera w formę łopatologicznego monologu. Doceniam niektóre z pomysłów twórcy, jak choćby kafkowskie przedstawienie radzieckiej biurokracji, ale problem w tym, że forma ich podania jest nieznośna, a film żenuje za każdym razem, gdy skręca w poważniejsze tony.

Stanisław Sobczyk

Bardziej niż film, to symulacja stanu umysłowego i emocjonalnego, do którego doprowadza funkcjonowanie w systemie komunizmu. Czy to dobry film? Nie powiedziałbym, ale jestem przekonany, że będę w głowie wracał do doświadczenia jego oglądania wielokrotnie.

Łukasz Mikołajczyk

Reedland, reż. Sven Bresser

Nurt neo-noir bardzo często lubi analizować to, jak próby rozwikłania zagadek stanowią jedynie krótkowzroczną, skazaną na porażkę ucieczkę od własnych, realnych problemów, na które często nie mamy żadnego wpływu. Kocham ten trop równie bardzo, jak szerzej historie o niemocy jednostki wobec przytłaczającego świata, ale żeby coś takiego uciągnąć trzeba wykazać się wyczuciem formalno-scenariuszowym na mistrzowskim poziomie, którego reżyser Reedland ewidentnie nie posiada. Jak na to, z jak banalnymi wnioskami pozostawia nas seans, trwa on co najmniej pół godziny za długo, a do policzenia liczby motywów które wyciąga z kapelusza tylko po to, aby po scenie je porzucić, zabrakło mi palców u rąk. Całość lekko ratują bardzo estetyczna zdjęcie i fajna chemia między głównym bohaterem a jego wnuczką.

Łukasz Mikołajczyk

Promised Sky, reż. Erige Sehiri

Ważny temat, nieznana szerszej publice kultura i sytuacja społeczno-polityczna, ale niestety nic tu nie gra jak powinno. Żadnej analizy, pogłębionej refleksji czy nawet emocjonalnej wagi tu nie odnalazłem, a w ich miejsce otrzymałem bardzo nijako napisane i wcale nie lepiej zagrane postaci. Wielka szkoda i ogromny zawód na otwarcie sekcji Un Certain Regard.

Łukasz Mikołajczyk

Red Canyon, reż. George Sherman

Znakomicie zrealizowane kino rozrywkowe, najbardziej wygrywające balansem pomiędzy napięciem a humorem. Wstęp zrobiony przez Quentina Tarantino na pewno też nie zaszkodził.

Łukasz Mikołajczyk

Zachęcamy Was również do obejrzenia pierwszego odcinka serii vlogowej z Cannes, którą realizujemy we współpracy z Telewizją Studencką Styk. Dzięki niej możecie ujrzeć, jak festiwalowe życie wygląda u nas zza kulis.

Polecamy Wam również naszą pierwszą rozmowę z cyklu „Immersyjnie na Styk”. Do studia w Cannes jako pierwszy zawitał Reiner Fleischmann – fotograf, który od 8 lat odwiedza Lazurowe Wybrzeże, by relacjonować zdjęciowo najważniejszy festiwal filmowy na świecie. Kolejne konwersacje w drodze!

Zapraszamy Was również do śledzenia naszych kont w mediach społecznościowych (X, Facebook, Instagram). Przez najbliższe dni znajdziecie tam niejedną relację z trwającego we Francji święta kina.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to