Ewangelia według świętego Krzysztofa – recenzja filmu „Liczba doskonała”

Stanisław Sobczyk21 września 2022 16:00
Ewangelia według świętego Krzysztofa – recenzja filmu „Liczba doskonała”

Ostatni film Krzysztofa Zanussiego trafił na ekrany polskich kin aż 4 lata temu. Eter był całkiem intrygującym i pomysłowym kinem o zabarwieniu historycznym ze świetnym duetem Jacka Poniedziałka i Andrzeja Chyry. Niestety produkcja nie została dobrze odebrana i tak jak większość najnowszej twórczości reżysera uznawana jest za nieszczególnie udaną. Od jakiegoś czasu mówiło się, że Zanussi ma zamiar wrócić z nowym projektem pod enigmatycznym tytułem Liczba doskonała, który mógłby sugerować, że planuje nawiązać do początków swojej twórczości, kiedy interesowały go tematy powiązane właśnie z metafizyką czy matematyką. Produkcja zadebiutowała w tym roku, ale nie trafiła do konkursu głównego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Zamiast tego pokazywana była na festiwalu jako pokaz specjalny i miała tylko jeden seans, na którym zresztą zjawił się sam Zanussi. Jak więc wypadła Liczba doskonała i czy może być dla reżysera powrotem do czasów jego świetności?

Głównymi bohaterami filmu są Dawid i Joachim, dalecy kuzyni. Ten pierwszy to młody, ale genialny matematyk, który przez 3 lata w Stanach zarobił wystarczająco dużo pieniędzy, żeby już do końca życia mógł zajmować się karierą naukową. Drugi to natomiast bezduszny milioner w starszym wieku, który powoli zbliża się do śmierci. Ich spotkanie zmieni życie obydwu z nich oraz wartości, jakimi się kierują.

Trzeba przyznać, że z początku Liczba doskonała jest jeszcze całkiem intrygująca. Od pierwszych scen idzie w zupełnie inną stronę niż Eter i sprawia raczej wrażenie kazania czy słuchowiska. Bohaterowie zwracają się często do kamery, czasem nawet zdając sobie sprawę z tego, że są postaciami fikcyjnymi. Wydawałoby się, że ten zabieg ma czemuś służyć, ale tak naprawdę głównie odbiera filmowi subtelność. Jeden z widzów po seansie, podczas spotkania z Zanussim, zasugerował, że Liczba doskonała mogłaby się sprawdzić jako sztuka teatralna i jest to bardzo trafne spostrzeżenie. Film ma w zasadzie trzech znaczących bohaterów i opiera się w całości na ich dialogach czy monologach przerywanych animacjami mającymi przedstawiać różne działania czy matematyczne teorie. Kto wie, czy na scenie taka konwencja nie wypadłaby dużo naturalniej.

Wiele można powiedzieć o Liczbie doskonałej, ale trzeba przyznać, że ogląda się ją całkiem nieźle. Widać, że Zanussi jest po prostu sprawnym reżyserem. Poszczególne sceny są często bardzo łopatologiczne, ale film jest dobrze zmontowany, całkiem dynamiczny i ma w miarę angażujące dialogi. Zdarzają się momenty nieintencjonalnie zabawne (wybuch w kawiarni czy lewitujący Dawid), ale pomagają one utrzymać uwagę widza. W całej swojej bezpośredniości i łopatologii, Liczba doskonała potrafi być całkiem urokliwa i sympatyczna. Widać, że reżyser to już starszy człowiek i próbuje przekazać coś, co jest dla niego istotne, ale nie radzi z tym sobie najlepiej.

Gdybym miał określić jakoś Liczbę doskonałą, nazwałbym ją lekcją teologii o w miarę naukowym podłożu. Krzysztof Zanussi przedstawia różne historyjki pokazujące przewrotność losu czy znaczenie przypadku w naszym życiu. Raz na jakiś czas pojawia się też jakaś matematyczna ciekawostka czy teoria. Reżyser szczególnie upodobał sobie wstęgę Moebiusa, która jest w filmie bezpośrednim dowodem na istnienie życia po śmierci (co przedstawione jest wielokrotnie, często w formie kiczowatej animacji). Może gdzieś na początku ta idea miała potencjał, ale finalnie infantylny morał o tym, że nie warto być chciwym, a przypadek to tak naprawdę wyższa siła (w domyśle Bóg), wypada lekko żenująco. Zanussiemu brakuje subtelności, jego bohaterowie są jednoznaczni i reprezentują proste cechy charakteru. Kulminacją tego wszystkiego jest jedna z ostatnich scen, która w sposób niesamowicie wyraźny oraz łopatologiczny przekazuje, że istnieje życie po śmierci. Takie momenty sprawiają, że Zanussi nie opowiada już historii w normalny, obiektywny sposób, ale bawi się w kaznodzieję opowiadającego o religijnej wizji świata, którą udowadnia kilkoma prostymi przykładami oraz anegdotkami.

Liczba doskonała to proste, w miarę przyjemne kazanie Krzysztofa Zanussiego na temat jego wizji świata i Boga. Trzeba przyznać, że unika osądów czy czysto biblijnych lekcji, ale rzekomo naukowe udowodnienie teologicznych założeń wypada czasami po prostu śmiesznie. Film nie trwa nawet 90 minut i zawsze coś się w nim dzieje, więc nie oglądało się go źle. Nie zmienia to jednak faktu, że reżyser jest po prostu mało subtelnym kaznodzieją, któremu brakuje wyczucia. Film przejdzie raczej bez echa, a jeśli w ogóle znajdzie dystrybutora, nie trafi zapewne do największych, polskich kin. Trzeba mu jednak oddać, że ma swoją grupę odbiorczą. Starsi widzowie na seansie byli zachwyceni i ewidentnie trafiło do nich dydaktyczne przesłanie o życiu wiecznym. Nieraz podczas spotkania z twórcami można było usłyszeć od kogoś w podeszłym wieku, że film jest „po prostu genialny” i powinien znaleźć się w konkursie głównym. Dobrze, że Zanussi coś jeszcze kręci, szczególnie, że Liczba doskonała nie jest szkodliwa, ale raczej nie wróci już do solidnej formy i jego kolejne produkcje nie mają szans na duży sukces.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to